Stracilam wiecej niz polowe wlosow. I nadal trace.
Z czerni do bieli...
Wlosy mialam za linie stanika, grube, sztywne dajace sie ulozyc we wszystkie fryzury jakie bym nie chciala bez uzycia stylizatorow. Kilka spinek i fryzura trzymala caly dzien.
Wczesniej rozjasnialam koncowki i boki dla uzyskania granatu. Bardzo mi sie podobal ten efekt z czernia.
To byly poczatki kiedy chcialam juz cos zmienic w czerni...
Pewnego dnia zrobilam kapiel rozjasniajaca.....
Zielone pasma to efekt pozostawiony przez granatowy koloryzator, ktorych bardzo dlugo nie moglam sie pozbyc. Dopiero remover dal rade.
Drugie podejscie z rozjasniaczem
I kolejne (chyba 4 lub 5?)
Niestety, kolejne proby nie przyniosly bieli na wlosach, a ja dalej je rozjasnialam...
Po serii utleniania postawilam na farbe w odcieniu bieli. Och, jakze sie mylilam ze zrobi cuda z moimi wlosami. Wlosy na dlugosci ktore potraktowalam chyba 9% utleniaczem zostawilam na wlosach na ok 50 minut sadzac ze bedzie OK. Ciutek sie spalily...
Tak to wygladalo po farbowaniu i uzyciu srebrzyka. Efekt zaczynal mnie satysfakcjonowac, ale w tym czasie zaczelam tracic wlosy garsciami...
Moja historia niech bedzie przestroga. Mozna rozjasniac wlosy ale z umiarem i potrzeba na to czasu. Ja chcialam TERAZ i TERAZ widze skutki nieodwracalne.
Mimo wszystko, blondu nie zaluje, ale zaluje ze stracilam prawie wszystkie wlosy, a ich kondycja jest mniej niz zerowa.
Zajmie mi kilka lat by znow wrocic do dlugosci przed dekoloryzcja.
Pozdrawiam!